Logo PANS
18 grudnia 2017

Kół nie połamali, ale złamali stereotypy


Czy czytanie jest nudne? Czy najczęściej uprawianym przez Polaków sportem są skoki… po kanałach TV? Czy bibliotekarka to pani w mocno średnim wieku, w okularach zasłaniających pół twarzy i ubrana w ponaciągany, za duży sweter?

Co, jeśli na powyższe pytania trzykrotnie usłyszymy odpowiedź NIE?! Czy wylecimy z jakiegoś talent show i będziemy musieli szukać szczęścia gdzie indziej? Nie w tym przypadku. Złamiemy co najwyżej stereotypy powszechnie panujące w narodzie, albo te nieśmiało kiełkujące w niektórych głowach.

Właśnie w tym celu w 230 miastach w Polce spotkali (lub spotkają) się ci, którzy nie podzielają takiego stereotypowego myślenia i chcą zachęcać innych do aktywności, zarówno fizycznej jak i intelektualnej. Wszystko w ramach ogólnopolskiej akcji rowerowo-czytelniczej Odjazdowy Bibliotekarz, do której w tym roku dołączył również Przemyśl. Organizatorami przemyskiej edycji była Biblioteka Uczelniana Państwowej Akademii Nauk Stosowanych oraz Stowarzyszenie Absolwentów i Przyjaciół PANS.

10 maja 2014 r. miłośnicy rowerów oraz książek spotkali się pod biblioteką PANS, aby wyruszyć w około 30-kilometrowy rajd po Pogórzu Przemyskim. Pogoda spłatała figla i na godzinę przed rozpoczęciem zaczęło padać. Najodważniejsi, wśrod których nie zabrakło bibliotekarzy m.in. z Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej w Przemyślu, przybyli jednak na start i wyruszyli na trasę w asyście policji oraz ratowników medycznych z Grupy Ratownictwa PCK Przemyśl, która była sponsorem imprezy.

Po kilkudziesięciu minutach rowerzyści prowadzeni przez Jana Paradysza – przodownika turystyki kolarskiej dotarli do pierwszego punktu wycieczki – Fortu Łuczyce. W pewnej chwili, podczas podjazdu pod fort dało się słyszeć wystrzały nieznanego pochodzenia. Za głośne na pękniętą dętkę, za ciche na ewentualnie szalejącą wojnę, wprowadziły kolarzy w zdziwienie. Już po chwili okazało się, że fort został zamieniony na obóz jeniecki, ale na szczęście nikt nie został wzięty w niewolę. Po obejrzeniu dobrze zachowanych fortyfikacji „odjazdowi” ruszyli w stronę Jaksmanic.

Następny na trasie był Fort Borek, ale zanim do niego dojechano, do grupy dołączyło jeszcze dwóch spóźnialskich rowerzystów. Tymczasem zaplanowana na terenie fortu dłuższa przerwa jeszcze bardziej się wydłużyła. Tym razem bowiem kolarzom nie udało się uniknąć niewoli, której sprawcą był deszcz. Fort posiada jednak wiele pomieszczeń, w których rowerzyści mogli się schronić. Przy okazji uczestnicy dowiedzieli się, że powszechnie krążąca opinia o tym, że Twierdza Przemyśl była trzecią co do wielkości twierdzą w Europie jest nieprawdziwa. Otóż okazuje się, że wiele zespołów fortyfikacji wojennych było potężniejszych, natomiast Twierdza Przemyśl była trzecią (po tej w Verdun i Antwerpii), która odegrała najważniejszą rolę w działaniach wojennych.

Kiedy wreszcie pojaśniało, rowerzyści ruszyli w stronę ostatniego punktu na trasie wycieczki, który stanowiła stacja ornitologiczna w Siedliskach. Wybujałe o tej porze trawy utrudniały dojazd, ale grzejące coraz mocniej słońce dodawało sił do kręcenia. Z wieży rozciągała się rozległa panorama nie tylko na okoliczne forty i wioski, ale i sąsiednią Ukrainę. Wieżyczki strażników oraz słupki graniczne były tego dnia w zasięgu wzroku.

Powrót na teren uczelni nastąpił przez przysiółek Karczmary i Krówniki. Na mecie rajdu, w parku Lubomirskich, na wszystkich uczestników czekało ognisko. Chętni mogli nie tylko upiec kiełbasę, ale i wziąć udział w konkursach z nagrodami, które przekazali Starosta Przemyski oraz Prezydent Miasta Przemyśla, sprawujący patronat honorowy nad Odjazdowym Bibliotekarzem.

W konkursach ćwiczono zarówno sprawność fizyczną podczas rzutów oponą jak i giętkość języka, próbując poprawnie odczytać wierszyki o wyrewolwerowanych rewolwerowcach, najwydestylowaniuchniejszym spirytusiku, klaszczących kleszczach na deszczu w wysuszonych szczerniałych szuwarach i innych czeszących koczek czyżykach, bzyczących zbzikowane bzdury i chrząszczach brzmiących w trzcinie.

Dzięki temu uczestnicy mogli odpocząć po trudach wycieczki i wyindywidualizować się z rozentuzjazmowanego (?) tłumu… nieczytających, którzy niestety w Polsce stanowią większość, bo aż 60% społeczeństwa.

Wypadałoby więc zakończyć krótką odezwą do narodu: nie dajmy się wiekom średnim – czytajmy książki, a dodatkowo kręćmy kółkiem, bo chodź jedno i drugie wymaga wysiłku, to jest rzeczą bardzo przyjemną.